Słowo księdza proboszcza
Drodzy Parafianie!
Dobiega końca czas mojej pięcioletniej posługi jako proboszcza w tej parafii. Ksiądz Arcybiskup wyznacza mi nowe zadania, dlatego pozwólcie, że w kilku słowach podsumuję tę drogę, którą dane nam było razem iść. Pragnę najpierw uwielbić Boga, za to, że bez moich zasług, pozwolił mi od ponad 20 lat przeżywać swoje życie realizując powołanie kapłańskie. Świadomy własnych słabości i ludzkich ograniczeń jestem pewien, że tylko mocą Chrystusowej łaski mogę we wspólnocie Kościoła podejmować odpowiedzialność za zbawienie tych, do których jestem posłany. Onieśmielony odwagą Boga, który stawia przede mną przerastające mnie zadania, parafrazując słowa św. Pawła z pokorą powtarzam „Pan stanął przy mnie, tu na Przemyskim Monte Cassino i wzmocnił mnie, aby przeze mnie dopełniło się głoszenie Ewangelii”. Dziś dziękuję Bogu za Was, za Waszą wiarę, za to, że posługując wśród Was nie miałem poczucia osamotnienia, bo zawsze mogłem liczyć na Waszą pomoc i życzliwość. Mam świadomość, że stokroć więcej otrzymałem niż potrafiłem dać. Dziękuję za Waszą wyrozumiałość i proszę o wybaczenie, jeżeli kogoś nieopacznie zlekceważyłem, niestosownie potraktowałem, a może ktoś nie zbudował się moim zachowaniem.
Przed laty na swoim prymicyjnym obrazku zapisałem słowa zaczerpnięte z testamentu Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego: „Jednego pragnę, abym mógł skuteczniej i owocniej ukazywać w pośrodku współczesnego świata piękno i wielkość Tajemnicy Kościoła”. Jak wywiązałem się z tego zadania jako proboszcz? – Pan mnie osądzi, ufam Jego miłosierdziu. Dziś jednak przyznaję, że mam większą świadomość, iż to nie ja, ale Wy, drodzy moi, pokazaliście właśnie owo piękno i wielkość wspólnoty Kościoła. Za to Wam szczególnie dziękuję.
Odkrywałem przez te lata wśród Was Kościół, który jest naszym domem, czyli miejscem, gdzie człowiek może być sobą. Tak, jak potrafiłem, starałem się być wśród Was nie tylko ojcem, ale także synem i bratem. Pan dał mi tutaj odczuć, że mam stokroć więcej ojców i matek, sióstr i braci. W tym miejscu chcę szczególnie podziękować ks. Marcinowi za braterską współpracę, za dar przyjaźni, która myślę będzie się trwała dalej. Pamiętaj „Boży zasiew dojrzewa powoli” –, życzę Ci wytrwałości, niegasnącego entuzjazmu i realizacji dobrych pomysłów. Słowa wdzięczności kieruję także do moich najbliższych współpracowników: p. Ani i Grzegorza, Joasi – organistki, członków Rady Duszpasterskiej, a zwłaszcza panów Leszka i Zbigniewa, pani Krystyny z całą rodziną. Dziękuję małżeństwom z Kręgu Domowego Kościoła i oddziałowi Akcji Katolickiej za dar comiesięcznych spotkań i wspólną modlitwę. Chcę serdecznie podziękować najbliższym sąsiadom, zwłaszcza pani Marysi, za kobiecą troskę o piękno obejścia domu parafialnego oraz za pamięć o nas, by nasza spiżarka z domowymi przetworami, owocami i warzywami nigdy nie była pusta. Bóg zapłać również panu Henrykowi z rodziną za wszelką pomoc i wsparcie. Dziękuję w szczególny sposób tym z pośród Was, którzy prawie codziennie uczestniczyli w Eucharystii. Tworzyliście wspólnotę uczniów szczególnie zasłuchanych w słowo Boga. Dziękuję za dar wspólnej modlitwy przy ołtarzu Pana. To On pozwolił mi tutaj spotkać tutaj wielu dobrych ludzi, dlatego z serca dziękuję wszystkim i modlitwą staram się spłacać dług wdzięczności.
„Kościół to nie tylko dom, z kamieni i złota, Kościół żywy i prawdziwy to jest serc wspólnota.” W duchu współodpowiedzialności podjęliśmy razem dzieło kontynuacji upiększania i wyposażania tej świątyni. Dziękuję Bogu za to doświadczenie. Cieszyłem się Waszą troską o to, aby ten Boży dom stawał się coraz piękniejszy. Zawstydzała mnie ofiarność wielu z Was, troska o świątynię jak o swój własny dom. W ciągu tych pięciu lat tylko na Fundusz Budowy Kościoła pozyskano ze składek parafian i darowizn 546 238 złotych – wydano natomiast 492 990 zł. Wszystkie wykonane do tej pory prace są zapłacone, a na koncie parafii pozostaje ok. 55 000 zł. Nadmienię jeszcze, że od 1 stycznia tego roku do dnia dzisiejszego zebrano 135 706 złotych, a wydano 159 432 zł. Przez te pięć lat udało nam się wspólnie zrealizować wiele konkretnych prac, czego dopełnieniem była przeżywana nie tak dawno uroczystość konsekracji. Jeszcze raz powtórzę słowa naszego Patrona zapisane na pamiątkowej tablicy: „Wszystko dla Najświętszego Serca Jezusowego przez niepokalane ręce Najświętszej Maryi Panny”.
Kościół, który tutaj spotkałem to Boża rodzina, ale także oblubienica Chrystusa doświadczona cierpieniem. W posługę w tej parafii wpisało się także zadanie bycia kapelana szpitala. Było to dla mnie bardzo ważne, choć niełatwe doświadczenie. Spotkanie z człowiekiem chorym, szukanie prawdziwej nadziei tam, gdzie kończą się ludzkie możliwości, częste spotkanie ze śmiercią mam nadzieję ukształtowało moje serce i moje kapłaństwo na lata. Dziękuję za życzliwość Dyrekcji szpitala i wszystkim medykom, a zwłaszcza za świadectwo wiary w obliczu bezradności. W tym kontekście także jeszcze raz wspominam śp. Ks. Szczepana i pana Józefa i dziękuję im za ich pomoc, której tutaj doświadczyłem i za najtrudniejszą lekcję umierania.
Pan pozwolił mi również wśród Was przeżywać radość wspólnoty i pokazał młodość Kościoła, który jest ludem pielgrzymim. Przez te pięć lat udało się zorganizować wiele wspólnych wyjazdów, przeżywaliśmy razem czas modlitwy i beztroskiej radości pielgrzymując do różnych sanktuariów i pięknych miejsc zarówno w naszej Ojczyźnie, jak i poza nią. Charakterystycznym rysem naszej wspólnoty było kontynuowanie zapoczątkowanej jeszcze przez ks. Piotra inicjatywy organizowania festynów parafialnych. Dziś dziękuję zwłaszcza zarządom obu osiedli za owocną współpracę na różnych polach.
Wydawać by się mogło, że nasze drogi się dziś rozchodzą, że dziś przychodzi mi Was pożegnać, by iść w dalszą drogę. To nie prawda: Kościół, który tworzymy, jest jeden. Więzi, które splotły serca pozostaną. Do domu można zawsze wrócić, bo wiem, że drzwi pozostają otwarte. Obiecuję pamięć w modlitwie i bardzo o nią proszę. Oczywiście zapraszam do niedalekiego Jarosławia, do parafii Miłosierdzia Bożego. Znacie niektórych moich przyszłych parafian, bo kilka razy dołączali oni na nasz pielgrzymkowy szlak. Mam nadzieję, że przyjdzie teraz czas na rewanż. Z wielką wdzięcznością i nadzieją, mówię tak, jak się mówi wychodząc z domu: „Zostańcie z Bogiem!”